Kolejnego dnia obudziłem się w swoim łóżku u boku Louisa. Chłopak obejmował mnie swoim ramieniem. Spojrzałem na srebrny zegar naprzeciw nas, swoimi czarnymi wskazówkami informował, że dochodziła godzina jedenasta. Przeciągnąłem się leniwie i delikatnie wyswobodziłem z uścisku. Opuściłem ciepłą, jedwabną pościel i spokojnym krokiem udałem się do kuchni. Dom był w należytym porządku, co mnie strasznie zdziwiło, zważywszy na ostatnią noc. Spodziewałem się raczej widoku jak z filmu ,,Kac Vegas". Pamiętałem wszystko, pomimo procentów we krwi nie urywał mi się film. Rozejrzałem się zdezorientowany i dostrzegłem moją Esterę jedzącą śniadanie na wysepce.
- Wstałeś - nie wiem, czy to było pytanie, czy stwierdzenie.
- Widzę, że nie próżnowałaś.
- Tata przyjedzie dzisiaj - powiedziała spoglądając na mnie ukradkiem.
- Co? Jak? Po co?
- Dzwonił rano, że właśnie wsiada do samolotu. Był w Monako. Powinien być za godzinę.
- Po co przyjechał?
- Nie mówił.
Ostatnie wydarzenia, nie zastąpiły tylu lat milczenia między mną a siostrą, jednak na pewno nas zbliżyły. Ciekawiło mnie czemu nasz wyrodny ojciec zamierza nas zaszczycić swoją obecnością. Nie widziałem go pół roku. Przylatywał raz na jakiś czas, udając, że go obchodzimy.
- Gdzie jest Niall i Mel? - spytałem po chwili zmieniając temat. Otworzyłem lodówkę i nalałem mleka do uprzednio nasypanych płatków.
- Śpią w pokoju dla gości.
- Jestem ciekawy kiedy przestaną w końcu udawać, że nic do siebie nie czują.
Est wzruszyła jedynie ramionami i schowała talerz do zmywarki.
- Zostawiłeś mnie samego - odparł z wyrzutem Louis wyłaniając się zza korytarza.
Przetarł zaspane oczy i usiadł obok mnie. Nakarmiłem go kilkoma łyżkami mojego śniadania.
- Nie chciałem cię budzić.
Nagle usłyszeliśmy wrzaski dobiegające z pokoju gościnnego. Obudzili się.
- Wynoś się!
- Uspokój się Melanie!
- Ty zboczeńcu! Bierz te ciuchy!
- Dziewczyno! Rozumiesz, że do niczego nie doszło?! - chłopkowi jednak odpowiedziały jedynie zatrzaskujące się mu przed nosem drzwi.
Nasza trójka nie mogła się powstrzymać od śmiechów, gdy do kuchni wkroczył blondyn w samych bokserkach, trzymając w rękach swoje ubrania.
- Ona jest nienormalna - stwierdził odkładając ciuchy na sofę.
- Po czym to wnioskujesz?
- Stary, wczoraj sama błagała mnie, żebym z nią został, bo nie chciała spać sama. W końcu się zgodziłem i po prostu położyłem obok niej. Zasnęliśmy, a przed chwilą obudził mnie jej wrzask. Ma nie po kolei w głowie.
- To jej powiedz, jak było - powiedział Lou przegryzając jabłko.
- Mówiłem kilka razy! Do niej, jak do słupa. Z resztą... przejdzie jej zaraz.
- Kto się czubi, ten się lubi - zażartowała Estera.
- Dobra, ja spadam do domu. Mam cholernego kaca, rozsadza mi głowę. Mama będzie wściekła, że zwiałem z domu wczoraj. Zróbcie mi kawę proszę, ja spytam tej histeryczki, czy podwieźć ją do domu.
Louis podszedł do czerwonego ekspresu i zaczął majstrować przy guziczkach. Podobało mi się to, że stał w mojej kuchni, po nocy spędzonej ze mną i mogliśmy wspólnie jeść śniadanie. Szkoda, że tak nie może być codziennie. Mam nadzieję, że po skończeniu tego roku szkolnego razem gdzieś wyjedziemy. Na studia, do pracy, gdziekolwiek. Właśnie... nasza przyszłość. Co dalej? Nie miałem pojęcia jaki zawód sobie wybrać, nawet nie wiedziałem, jakie Louis ma plany.
Siedziałem na podwyższonym krześle wpatrując się pusto w przestrzeń, musiałem wyglądać dość osobliwie, ponieważ po jakiś 10 minutach zaczęli się mnie pytać, czy wszystko ze mną w porządku.
- Na razie! - krzyknął Niall zamykając drzwi za nim i Melody. Moje rozmyślenia trochę mnie wciągnęły.
- Idę wziąć prysznic - oznajmiłem wchodząc do łazienki.
Louis podszedł do czerwonego ekspresu i zaczął majstrować przy guziczkach. Podobało mi się to, że stał w mojej kuchni, po nocy spędzonej ze mną i mogliśmy wspólnie jeść śniadanie. Szkoda, że tak nie może być codziennie. Mam nadzieję, że po skończeniu tego roku szkolnego razem gdzieś wyjedziemy. Na studia, do pracy, gdziekolwiek. Właśnie... nasza przyszłość. Co dalej? Nie miałem pojęcia jaki zawód sobie wybrać, nawet nie wiedziałem, jakie Louis ma plany.
Siedziałem na podwyższonym krześle wpatrując się pusto w przestrzeń, musiałem wyglądać dość osobliwie, ponieważ po jakiś 10 minutach zaczęli się mnie pytać, czy wszystko ze mną w porządku.
- Na razie! - krzyknął Niall zamykając drzwi za nim i Melody. Moje rozmyślenia trochę mnie wciągnęły.
- Idę wziąć prysznic - oznajmiłem wchodząc do łazienki.
***
- Cześć George - powiedziałem dość obojętnie kilka godzin później gdy on zjawił się w domu.
Louis uparł się by zostać i go poznać. Stał teraz trochę skołowany obok mnie i czekał aż go przedstawię, doprawdy, nie wiem czym się tak ekscytował. Zrobił nawet spory obiad by mu się przypodobać. Ubrał się schludnie, a to w jego przypadku coś wyjątkowego. Gdzie się podziały jego poszarpane koszulki za duże o 2 rozmiary i podwinięte jeansy z mnóstwem dziur? Tak czy inaczej, wyglądał nieziemsko.
- Mów mi tato Harry. Nie jesteśmy na ty, ile razy mam Ci powtarzać? - zdenerwował się TATA zdejmując kurtkę w przedpokoju.
- Taa..
Estera dość uradowana wtuliła się w jego idealnie wyprasowany i uszyty na miarę garnitur ciągnąc go do stołu. Włosy miał koloru prawie identycznego co ja. Jego idealnie wystylizowana fryzura i śnieżnobiałe zęby dawały wrażenie, że patrzysz na kogoś wyjętego z bilbordu reklamującego magazyn dla ,,dżentelmenów". Wyglądał perfekcyjnie, ale u niego nie było to tak bardzo sztuczne, że aż ociekał tym.
- Kto to zrobił? - najstarszy Styles zdziwił się widokiem przyrządzonego jedzenia, pewnie spodziewał się mnie w dresach leżącego przed TV z miską chipsów.
- Louis - powiedziałem dość dumny z talentu mojego ukochanego.
- Witam. George Styles, ty jesteś kolegą Harolda? - mężczyzna skierował się do Tomlinsona. Nie krył zdziwienia. Każdy by był w lekkim szoku. Przyjaciel syna, o którym prędzej nie słyszałeś gotuje dla ciebie obiad.
- Dzień dobry - odparł Lou wychylając się zza moich pleców.
- Nie do końca trafiłeś. Louis jest moim chłopakiem TATO - wyjaśniłem mu, lekko ironizując ostatnie słowo.
- Oł.. to znaczy... serio? Wow..... yy... miło mi? - zabawnie było patrzeć jak szereg różnych uczuć miga na jego twarzy. By zwieńczyć to złapałem Louisa w tali i przyciągnąłem do siebie kładąc brodę na ramieniu i czule go przytuliłem.
- Przeszkadza Ci to? - nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział szybko... zbyt szybko. Wiedziałem, że ma z tym problem/
- Może zjedzmy coś? - zaproponowała Est chcąc rozluźnić atmosferę.
Wszyscy usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za ciepły posiłek.
- Co cię tu sprowadza? - spytałem zaciekawiony jego nagłą wizytą.
- Chciałem spędzić trochę czasu z moimi dziećmi.
Esterze zatrzymał się widelec w połowie drogi do ust.
- A tak naprawdę? - dociekałem.
- Harry. Jesteś już dorosły, w tym roku kończysz szkołę, chciałem z tobą porozmawiać o twojej przyszłości.
Tym razem to mi szczęka opadła ze zdziwienia. On się mną PRZEJMUJE?! Z niewiadomych mi powodów przed oczami ujrzałem pewne niedzielne popołudnie dobre parę lat temu, gdy byłem małych chłopcem a George bawił się ze mną w chowanego. Zatrzymałem jedną łzę napływającą do oczu i odpędziłem niechciane myśli.
- To znaczy?
- Chciałem ci zaproponować pracę u mnie. Całe wakacje spędzisz ze mną podróżując po świecie, mógłbyś podpatrywać jak rozmawia się z klientami, Namawia potencjalnych kupców. Na czym polega nasza firma. W końcu kiedyś ty ją przejmiesz. Potem pójdziesz na odpowiednie studia, proponowałbym prawo na Harvardzie. Ja tam studiowałem, jestem jednym sponsorów, z resztą rozmawiałem z Davidem, moim starym znajomym, jest tam wicedyrektorem, powiedział, że cię przyjmą. Znalazłem już tam ładny apartament blisko uczelni, w którym mógłbyś zamieszkać. A po ukończeniu ich zaczniesz pełnoetatową pracę. Przydzieliłbym ci jakiś dział i zostałbyś prezesem.
Poczułem jak Louis zaciska dłonie na moim kolanie. Perspektywa byłaby piękna, jednak wiąże się to z zostawieniem mojego ukochanego...
- Widzę, że już wszystko zaplanowałeś, to po co mnie pytasz? - nie mogłem się powstrzymać przed rzuceniem tej uwagi.
- Harry.. mój synu. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy w najlepszych relacjach i was zaniedbuję, ale pozwól mi chociaż zadbać o twoją przyszłość. Nie chcę, żeby moja firma, którą budowałem całe życie, trafiła w ręce kogoś obcego.
- Chcesz bym zrezygnował z mojego całego życia? Przykro mi.
Wstałem już bez słowa i szybkim, nerwowym krokiem poszedłem do mojego pokoju. Usiadłem w moim ulubionym miejscu naprzeciwko okna, opierając się plecami o łóżko. Usłyszałem otwierające się drzwi. Poznałem Louisa po krokach, nawet nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, że to on. Zajął miejsce obok i objął mnie ramieniem.
- Powinieneś się zgodzić - powiedział nagle, a ja napiąłem wszystkie mięśnie ze strachu.
- Nie rozumiesz? Wtedy nie będzie dla nas czasu. Nie wytrzymam kilku lat bez ciebie!
- Coś się wymyśli. Możesz negocjować z ojcem. Nie musisz jechać do USA na studia. Namówisz go na jakieś w UK. będzie nam łatwiej. Kochanie, to wielka szansa dla ciebie. Gdy już dostaniesz pracę wyprowadzimy się tam razem.
- Daj mi czas. Muszę to przemyśleć.
- Nie do końca trafiłeś. Louis jest moim chłopakiem TATO - wyjaśniłem mu, lekko ironizując ostatnie słowo.
- Oł.. to znaczy... serio? Wow..... yy... miło mi? - zabawnie było patrzeć jak szereg różnych uczuć miga na jego twarzy. By zwieńczyć to złapałem Louisa w tali i przyciągnąłem do siebie kładąc brodę na ramieniu i czule go przytuliłem.
- Przeszkadza Ci to? - nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział szybko... zbyt szybko. Wiedziałem, że ma z tym problem/
- Może zjedzmy coś? - zaproponowała Est chcąc rozluźnić atmosferę.
Wszyscy usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za ciepły posiłek.
- Co cię tu sprowadza? - spytałem zaciekawiony jego nagłą wizytą.
- Chciałem spędzić trochę czasu z moimi dziećmi.
Esterze zatrzymał się widelec w połowie drogi do ust.
- A tak naprawdę? - dociekałem.
- Harry. Jesteś już dorosły, w tym roku kończysz szkołę, chciałem z tobą porozmawiać o twojej przyszłości.
Tym razem to mi szczęka opadła ze zdziwienia. On się mną PRZEJMUJE?! Z niewiadomych mi powodów przed oczami ujrzałem pewne niedzielne popołudnie dobre parę lat temu, gdy byłem małych chłopcem a George bawił się ze mną w chowanego. Zatrzymałem jedną łzę napływającą do oczu i odpędziłem niechciane myśli.
- To znaczy?
- Chciałem ci zaproponować pracę u mnie. Całe wakacje spędzisz ze mną podróżując po świecie, mógłbyś podpatrywać jak rozmawia się z klientami, Namawia potencjalnych kupców. Na czym polega nasza firma. W końcu kiedyś ty ją przejmiesz. Potem pójdziesz na odpowiednie studia, proponowałbym prawo na Harvardzie. Ja tam studiowałem, jestem jednym sponsorów, z resztą rozmawiałem z Davidem, moim starym znajomym, jest tam wicedyrektorem, powiedział, że cię przyjmą. Znalazłem już tam ładny apartament blisko uczelni, w którym mógłbyś zamieszkać. A po ukończeniu ich zaczniesz pełnoetatową pracę. Przydzieliłbym ci jakiś dział i zostałbyś prezesem.
Poczułem jak Louis zaciska dłonie na moim kolanie. Perspektywa byłaby piękna, jednak wiąże się to z zostawieniem mojego ukochanego...
- Widzę, że już wszystko zaplanowałeś, to po co mnie pytasz? - nie mogłem się powstrzymać przed rzuceniem tej uwagi.
- Harry.. mój synu. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteśmy w najlepszych relacjach i was zaniedbuję, ale pozwól mi chociaż zadbać o twoją przyszłość. Nie chcę, żeby moja firma, którą budowałem całe życie, trafiła w ręce kogoś obcego.
- Chcesz bym zrezygnował z mojego całego życia? Przykro mi.
Wstałem już bez słowa i szybkim, nerwowym krokiem poszedłem do mojego pokoju. Usiadłem w moim ulubionym miejscu naprzeciwko okna, opierając się plecami o łóżko. Usłyszałem otwierające się drzwi. Poznałem Louisa po krokach, nawet nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, że to on. Zajął miejsce obok i objął mnie ramieniem.
- Powinieneś się zgodzić - powiedział nagle, a ja napiąłem wszystkie mięśnie ze strachu.
- Nie rozumiesz? Wtedy nie będzie dla nas czasu. Nie wytrzymam kilku lat bez ciebie!
- Coś się wymyśli. Możesz negocjować z ojcem. Nie musisz jechać do USA na studia. Namówisz go na jakieś w UK. będzie nam łatwiej. Kochanie, to wielka szansa dla ciebie. Gdy już dostaniesz pracę wyprowadzimy się tam razem.
- Daj mi czas. Muszę to przemyśleć.
_______________
1. PRZEPRASZAM! NIE BIĆ! Wiem, że aż 2 tygodnie czekaliście :<< Ale jakoś nie miałam chęci... pod 7 było AŻ 45 KOMENTARZY, a pod 8 tylko 32... nie podobało wam się?
2. KOMENTUJCIE PROSZĘ! DAJCIE MI CHĘCI DO PISANIA!
3. Korekty w tym rozdziale nie było. Szkoda.
4. Rozdział mi się cholernie nie podoba... następny będzie lepszy. Obiecuję!
5. JAK ZMIENIACIE NAZWĘ NA TT TO PLIS POWIEDZCIE MI, BO JA POTEM SZUKAM JAK IDIOTKA!
6. Jestem ciekawa czy ktokolwiek to czyta co ja piszę tutaj w tych punktach.. jeśli przeczytałam napisz hasło: LARRY IS REAL BICZYS!. Ciekawe ile osób xd
1. PRZEPRASZAM! NIE BIĆ! Wiem, że aż 2 tygodnie czekaliście :<< Ale jakoś nie miałam chęci... pod 7 było AŻ 45 KOMENTARZY, a pod 8 tylko 32... nie podobało wam się?
2. KOMENTUJCIE PROSZĘ! DAJCIE MI CHĘCI DO PISANIA!
3. Korekty w tym rozdziale nie było. Szkoda.
4. Rozdział mi się cholernie nie podoba... następny będzie lepszy. Obiecuję!
5. JAK ZMIENIACIE NAZWĘ NA TT TO PLIS POWIEDZCIE MI, BO JA POTEM SZUKAM JAK IDIOTKA!
6. Jestem ciekawa czy ktokolwiek to czyta co ja piszę tutaj w tych punktach.. jeśli przeczytałam napisz hasło: LARRY IS REAL BICZYS!. Ciekawe ile osób xd